Podkletnov

Z Celestial Vehicles
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Pierwotna wersja układu eksperymentalnego była zamkniętą cylindryczną komorą z kontrolowaną atmosferą gazową (dalej w tekście będę ją nazywał komorą wyładowczą). Wewnątrz znajdowały się dwie metalowe kule zamontowane na pustych ceramicznych izolatorach (z przewodnikami w środku). Jedna z kul (emiter) przeznaczona była do ładowania za pomocą generatora wysokiego napięcia podobnego do generatora Van de Graaffa i miała cienką nadprzewodzącą powłokę YBa2Cu3O7-Y uzyskaną metodą natryskiwania plazmowego na urządzeniu Plasmatech 3000S. Druga kula (cel) może poruszać się wzdłuż osi kamery. W eksperymencie wykorzystano kule o średnicy od 250 do 500 mm. Odstęp między kulami wahał się od 250 do 2000 mm.

Komora wyładowcza wykonana była z nieprzewodzącego prądu kompozytu plastikowego, a na jednej ze ścian znajdowało się duże okno ze szkła kwarcowego, umożliwiające obserwację wyładowania. Za pomocą pompy rotacyjnej, aby zapobiec kondensacji pary na nadprzewodzącej kuli, wypompowano powietrze z komory wyładowczej i wypełniono ją parą helu. Aby chronić otaczającą przestrzeń przed silnymi impulsami elektromagnetycznymi i elektrycznością statyczną, komorę wyładowczą można było ekranować za pomocą klatki Faradaya (o wymiarach komórki 2,0 x 2,0 cm) i termoplastycznej folii pochłaniającej mikrofale.

Nadprzewodzącą kulę stosowano w temperaturze 40–800 K. Uzyskano to poprzez wtryskiwanie do niej ciekłego helu lub azotu przed wyładowaniem (przez rurkę kwarcową). Temperaturę nadprzewodnika mierzono przy użyciu standardowej termopary niskotemperaturowej i wynosiła ona zazwyczaj około 55–600 K. Biorąc pod uwagę dobrą przewodność cieplną nadprzewodnika, różnica temperatur w nim nie przekraczała 10 K.

W temperaturze pokojowej wyładowanie w tym układzie miało miejsce w zakresie napięć od 100 do 450 kV i było podobne do normalnego wyładowania między metalowymi kulkami. To była iskra, która przeskoczyła między najbliższymi punktami. Po ostygnięciu nadprzewodnika poniżej temperatury przejścia, iskry zaczęły przeskakiwać z wielu punktów na nadprzewodzącej sferze w kierunku elektrody docelowej. Gdy napięcie wzrosło powyżej 500 kV, wyładowanie w początkowej fazie zaczęło przypominać świecenie w formie półkuli, która następnie oderwała się od kuli i „eksplodowała” mnóstwem iskier, łącząc się w wąską wiązkę, uderzającą w powierzchnię elektrody tarczowej.

W tej wersji układu nie udało się uzyskać stabilnego kierunku wyładowań, a ponadto powtarzające się wyładowania powodowały uszkodzenie powłoki nadprzewodzącej i częściowe oderwanie się nadprzewodnika ceramicznego od kuli metalowej (na skutek niewystarczającej wydajności układu chłodzenia).

caption

Eksperymenty kontynuowano na zmodyfikowanej wersji instalacji:

W zmodyfikowanej wersji kule zastąpiono toroidami przyspawanymi do tarczy (metalowy dysk o średnicy 100 mm i wysokości 15 mm) i nadprzewodzącym emiterem, zainstalowanymi naprzeciw siebie.

Nadprzewodzący emiter miał kształt dysku o zaokrąglonych rogach, średnicy 80-120 mm i grubości 7-15 mm. Dysk ten składał się z dwóch warstw: warstwy nadprzewodzącej o składzie chemicznym YBa2Cu3O7-Y (zawierającej domieszki Ce i Ag) oraz normalnej warstwy przewodzącej o składzie chemicznym Y1-xRexBa2Cu3O7-y, gdzie Re oznacza Ce, Pr, Sm, Pm, Tb i inne pierwiastki ziem rzadkich. Krążek wyprodukowano metodą prasowania proszku i spiekania w matrycy ze stali nierdzewnej.

Ta wersja eksperymentu umożliwiała wytworzenie wyładowania o odpowiednim kształcie pomiędzy emiterem i tarczą, jednak trajektoria wyładowania nie zawsze się powtarzała. Ponadto trudno było zapewnić stałe wartości prądu i napięcia, a komora wyładowcza nie pozwalała na uzyskanie wysokiej próżni. Resztki wilgoci, kondensujące się na emiterze, uszkodziły powłokę nadprzewodzącą, co wpłynęło na charakterystykę rozładowania.

Aby zwiększyć wydajność układu pomiarowego i powtarzalność rozładowania, opracowano całkowicie nową konstrukcję komory próżniowej i układu ładowania.

Na rysunku pokazano ostateczną wersję komory wyładowczej. (Urządzenie pokazano w pozycji pionowej, chociaż w rzeczywistości zostało ustawione poziomo.)

caption

Komora wyładowcza, która pozwala na wytworzenie wewnątrz niej wysokiej próżni i wypełnienie objętości dowolnym gazem, została wykonana ze szkła kwarcowego. Wykonano go w Rosji, składał się z trzech części i miał kształt walca o średnicy około jednego metra. i 1,5 m długości. Dwa kołnierze łączące umożliwiały łatwą wymianę emitera. Odległość między elektrodami mogła się zmieniać od 0,15 do 0,40 m, aby znaleźć optymalną długość.

Aby skoncentrować wyładowanie na mniejszym obszarze docelowym, zastosowano zewnętrzny elektromagnes o średnicy wewnętrznej 1,05 m, szerokości 0,3 m i grubości 10 cm, umieszczony wokół komory wyładowczej. Cewka elektromagnesu została nawinięta w kilku warstwach drutem miedzianym o średnicy 0,5 cm i zapewniła gęstość strumienia magnetycznego wynoszącą 0,9 T. Wokół emitera nawinięto kolejny „mały” elektromagnes, co pozwoliło na „zamrożenie” pola magnetycznego wewnątrz nadprzewodnika.

Później, gdy stało się jasne, że parametry impulsu grawitacyjnego powstającego w trakcie wyładowania są w pewnym stopniu proporcjonalne do pola magnetycznego wewnątrz nadprzewodnika, ten „mały” solenoid zastąpiono silnym magnesem trwałym (NdFeB) o średnicy odpowiadającej średnicy emitera i grubości 20 mm.

Układ chłodzenia emitera zawierał ilość ciekłego azotu lub helu wymaganą do długotrwałej pracy. Straty gazu na skutek parowania w instalacji zostały zminimalizowane dzięki wysokiemu podciśnieniu wewnątrz komory i lepszej izolacji termicznej.

Dokładny pomiar napięcia wykonano przy użyciu oscyloskopu pamięciowego podłączonego do czujnika pojemnościowego (patrz górna część rysunku). Do pomiaru prądu elektrycznego wykorzystano pętlę prądową Rogowskiego (pętla elektryczna wykonana z kabla koncentrycznego wokół elektrody docelowej, podłączona do oscyloskopu, patrz dół rysunku). Połączona z oscyloskopem fotodioda umieszczona w przezroczystej ścianie komory służyła do pomiaru parametrów wyładowania.

Stary generator Van de Graaffa stosowany w poprzednim etapie prac został zastąpiony impulsowym generatorem wysokiego napięcia, który pozwala na kontrolę napięcia rozładowania i, przy znacznym skróceniu czasu ładowania, na dobrą powtarzalność procesu. Generator ten został wykonany według schematu Arkadiewa-Marxa i składał się z dwudziestu kondensatorów (po 25 nF każdy), połączonych równolegle rezystorami separującymi 100 kOhm. Kondensatory ładuje się do wymaganego napięcia (50-100 kV) za pomocą transformatora wysokiego napięcia i prostownika diodowego. Następnie Schemat umożliwia zmianę połączenia na szeregowe. Wymagane napięcie przełączania uzyskuje się poprzez zmianę długości szczeliny powietrznej między kulami stykowymi C i D. Impuls synchronizacji przyłożony do nich inicjuje rozładowanie, a połączone szeregowo kondensatory zapewniają impuls wysokiego napięcia (do 2 MV) wysyłany do komory rozładowczej. Do emitera przyłożono napięcie dodatnie. Konfiguracja odwrotna nie działa ze względu na specyficzne właściwości nadprzewodnika.

Eksperyment
Eksperyment ten można przeprowadzić zarówno w temperaturze ciekłego azotu, jak i przy chłodzeniu ciekłym helem. W tym przypadku temperatura emitera sięga 40-50 0K, co nieznacznie wzmacnia efekt, ale nie jest to parametr krytyczny.

Aby uzyskać wymagane podciśnienie w komorze wyładowczej (~1,0 Pa), najpierw zastosowano pompę rotacyjną, a następnie pompę kriogeniczną. W zasadzie można zrezygnować ze stosowania pompy kriogenicznej, jeśli pompa mechaniczna może wystarczająco osuszyć komorę, zapobiegając kondensacji oparów na emiterze. Po osiągnięciu wymaganego poziomu próżni, do zbiornika chłodzącego, który stykał się z nadprzewodzącym emiterem, wtłaczano ciekły azot. Jednocześnie, aby wytworzyć strumień magnetyczny wewnątrz nadprzewodzącego dysku, do „małego” solenoidu podawano prąd. Gdy temperatura nadprzewodnika spadła poniżej temperatury przejścia (zwykle 90 K), solenoid wyłączył się.

Następnie włączono generator impulsów wysokiego napięcia. Kondensatory ładowano do wymaganego napięcia (~120 s). Następnie impuls synchronizujący został wysłany do pary małych metalowych kul (oznaczonych jako C i D na schemacie generatora). Zainicjowało to wyładowanie między emiterem i celem, którego napięcie mogło osiągnąć 2 megawolty. Pół sekundy przed wyładowaniem do dużego elektromagnesu wysłano krótki impuls prądu stałego (trwający zaledwie jedną sekundę, aby zapobiec przegrzaniu cewki). Dzięki temu uzyskano koncentrację wyładowania i jego precyzyjny kierunek.

Do napięcia 400 kV wyładowanie miało charakter iskrowy, ale wraz ze wzrostem napięcia do 500 kV czoło wyładowania, poruszającego się z dużą prędkością w kierunku celu, stawało się płaskie i miało średnicę odpowiadającą średnicy emitera. Czas rozładowania określony przez fotodiodę wynosił od 10^-5 do 10^-4 s. Amplituda prądu rozładowania dla maksymalnego napięcia (2 megawolty) była rzędu 10^4 A.

Eksperymenty przeprowadzono zarówno bez ekranowania, jak i z ekranowaniem układu za pomocą klatki Faradaya i pochłaniacza mikrofal. W trakcie procesu rozładowania, ze względu na przyłożone wysokie napięcie, istniała możliwość emisji promieni rentgenowskich. Jednakże najprawdopodobniej ze względu na pulsacyjny charakter wyładowania licznik Geigera i czułe płyty fotograficzne nie wykryły niczego (komora mgłowa Wilsona nie była używana). Odkryto jednak inny oczekiwany efekt.

W tekście artykułu użyto nazwy „promieniowanie” na określenie obserwowanego efektu, co zupełnie nie nadaje się do jego wyjaśnienia. Być może dla wyjaśnienia metody przekazywania otrzymanego impulsu odpychającego do mas testowych bardziej poprawna byłaby nazwa „nieznane quasi-statyczne pole siłowe”. Jednakże wówczas trudno jest wyjaśnić możliwość jego kierunkowego skupienia.

Wyładowaniom elektrycznym towarzyszył bardzo krótki impuls „promieniowania” (puls odpychania grawitacyjnego) wychodzący z nadprzewodnika i rozprzestrzeniający się w kierunku wyładowania, wzdłuż przedłużenia osi łączącej środek emitera i środek elektrody docelowej w kierunku wyładowania. Nie zaobserwowano zależności siły „impulsu grawitacyjnego” od czasu trwania zasilania wysokim napięciem. Do określenia projekcji osi emiter-cel wykorzystano wskaźniki laserowe. W odległości od 6 do 150 metrów od instalacji (w innym budynku) zainstalowano urządzenia pomiarowe, którymi były zwykłe wahadła w termosach. Co ciekawe, wahadła są uniwersalnymi wskaźnikami wpływu. W przypadku wszystkich pozostałych urządzeń, na przykład czujników piezoelektrycznych, odczyty zależą od częstotliwości.

Wahadła składały się z kul zawieszonych na bawełnianych sznurkach wewnątrz szklanych cylindrów, z których usunięto powietrze. Jeden koniec sznurka przymocowano do górnej pokrywy cylindra, drugi zaś połączono z kulą. Kule miały średnicę od 10 mm do 25 mm i miały mały wskaźnik na spodzie. Na cylindrze, 2 mm poniżej wskazówki, umieszczono linię graniczną, względem której wizualnie obserwowano odchylenie. Długość struny wynosiła zazwyczaj 800 mm, chociaż stosowano również struny o długości 500 mm. Do wykonania kul użyto różnych materiałów: metalu, szkła, ceramiki, drewna, gumy i plastiku. Stanowisko oddzielono od urządzeń pomiarowych umieszczonych w odległości 6 m 30-centymetrowym murem z cegły i blachą stalową o wymiarach 1x1,2x0,025 m. Układy pomiarowe umieszczone w odległości 150 m dodatkowo ogrodzono murem z cegły o grubości 0,8 m. W eksperymencie wykorzystano nie więcej niż pięć wahadeł umieszczonych na jednej linii. Wszystkie ich zeznania były zgodne.

Do określenia charakterystyki impulsu grawitacyjnego, zwłaszcza jego widma częstotliwości, wykorzystano mikrofon pojemnościowy. Mikrofon był podłączony do komputera i umieszczony w kulistym plastikowym pudełku wypełnionym porowatą gumą. Umieszczono go wzdłuż linii celowniczej za cylindrami szklanymi i miał możliwość różnych orientacji względem kierunku osi wyładowania.

Impuls uruchomił wahadło, co zaobserwowano wizualnie. Opóźnienie rozpoczęcia drgań wahadła było bardzo małe i nie zostało zmierzone. Następnie naturalne drgania stopniowo zanikły. Technicznie rzecz biorąc, możliwe było porównanie sygnału z wyładowania i odpowiedzi otrzymanej z mikrofonu, która wykazuje typowe zachowanie idealnego impulsu:

Zarejestrowano kilka wyładowań o tej samej intensywności przy różnym położeniu membrany mikrofonu względem osi (00 22,50, 450, 67,50, 900 w lewo od kierunku osi). Nawet bez uwzględnienia odpowiedzi częstotliwościowej mikrofonu, względna energia impulsów zmieniała się w funkcji kąta nachylenia membrany do osi propagacji siły. Średnia względna amplituda impulsu (cztery impulsy na każdy punkt) pokazana jest na poniższym rysunku. Jest to całkowicie zgodne z możliwym przejawem siły wektorowej działającej bezpośrednio na błonę.

Należy zauważyć, że nie wykryto żadnego sygnału poza obszarem zasięgu i wygląda na to, że „wiązka mocy” miała wyraźnie określone granice.

Odkryto, że siła impulsu (kąt wychylenia wahadła) zależy nie tylko od napięcia wyładowania, ale także od rodzaju emitera. Zależność tę, przy użyciu gumowej kuli o wadze 18,5 grama jako wahadła, można zobaczyć na poniższym wykresie:

Tutaj każda wartość odchylenia (odchylenie jest takie samo jak Dl na rysunku wahadła pomiarowego) jest wartością średnią dla 12 cyfr ze standardowym odchyleniem poszczególnych danych wynoszącym 5-7%.

Oba emitery wyprodukowano przy użyciu tej samej technologii, ale emiter 1 miał warstwę nadprzewodzącą o grubości 4 mm, a emiter 2 miał warstwę nadprzewodzącą o grubości 8 mm. Grubość podłoża miała mniejszy wpływ, ale aby zapewnić normalną pracę, musiała być większa niż 5 mm.

Temperatura wahadeł nie uległa zmianie w trakcie trwania eksperymentów. Siła działająca na wahadła nie zależała od materiału i była proporcjonalna jedynie do masy próbki (w eksperymencie od 10 do 50 gramów). Wahadła o różnej masie wykazywały jednakowe wychylenie przy stałym napięciu. Potwierdziły to liczne pomiary. Stwierdzono również odchylenia siły impulsu grawitacyjnego w obszarze projekcji emitera. Autorzy wiążą te odchylenia (dochodzące do 12-15%) z możliwymi niejednorodnościami emitera.

Pomiary pulsu w odległości 3-6 m, 150 m (oraz 1200 m) od stanowiska doświadczalnego dały, w granicach błędów doświadczalnych, identyczne wyniki. Ponieważ punkty pomiarowe, oprócz powietrza, były także oddzielone grubą ścianą z cegieł, można założyć, że impuls grawitacyjny nie został pochłonięty przez otoczenie (lub straty były nieznaczne). W przypadku Emitera nr 2 i gumowego wahadła o masie 18,5 g energia mechaniczna „pochłonięta” przez wahadło wahała się od 3,6*10-4 do 23,1*10-4 J i zależała od napięcia rozładowania.

Wnioski
Oczywiste jest, że metoda pomiaru promieniowania elektromagnetycznego wyładowania wymaga udoskonalenia, ale oczywiste jest również, że ewentualne promieniowanie mikrofalowe nie może mieć obserwowalnego wpływu na wahadło, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że przy podobnym wyładowaniu elektrod nieprzewodzących nie rejestruje się żadnego wychylenia wahadła.

Pośrednim dowodem na to, że obserwowany efekt ma charakter grawitacyjny, jest potwierdzony fakt nieskuteczności ekranowania elektromagnetycznego. W przypadku efektu grawitacyjnego przyspieszenie dowolnego ciała doświadczającego działania impulsu powinno być w zasadzie niezależne od masy ciała. Istnieje jednak pewna trudność koncepcyjna: aby duże wahadło osiągnęło tę samą amplitudę drgań, co małe wahadło użyte w eksperymencie, potrzebna jest ogromna ilość energii, której nie zapewnia aparatura eksperymentalna. Zatem zaobserwowany efekt zdaje się naruszać zasadę równoważności. Co więcej, przenoszony pęd nie jest powiązany z przenoszoną energią poprzez zwykłą zależność dyspersyjną E = p/c. W rzeczywistości nie zaobserwowano odpowiadającego temu transferu energii do mas testowych.

Dokładna sprawność generatora (COP) nie jest znana. Maksymalna energia wyładowania jest rzędu 10^5 J. Energia w „wiązce” jest oczywiście mniejsza, ale większa od energii pochłoniętej przez wahadła (~10^-3 J). W przypadku stosowania w eksperymencie małych mas nie odnotowano reakcji zwrotnej (odrzutu).

W literaturze znane jest wyładowanie wysokiego napięcia podobne do opisanego w tym artykule. Nie jest wymagana wstępna jonizacja, jeżeli pole elektryczne pomiędzy elektrodami jest wystarczające do przebicia lawinowego. Obecność nadprzewodzącej elektrody powoduje jednak, że charakterystyki wyładowania (kształt, kolor korony, iskrzenie) różnią się od charakterystyki wyładowania pomiędzy normalnymi elektrodami. Dodatkowo za elektrodą nadprzewodzącą znajduje się strefa niebezpieczna, rozciągająca się na około 15 metrów w kierunku przeciwnym do wyładowania, w której tkanka biologiczna jest podgrzewana przez promieniowanie o częstotliwości transmitowanej przez klatkę Faradaya i ochronny plastik (najpewniej o ultrawysokiej częstotliwości). Strefa ma kształt lejka o średnicy około 2-2,5 metra w przedziale 12-15 metrów. Znalezienie się na drodze „impulsu grawitacyjnego” nie jest niebezpieczne. Ze względu na krótki czas trwania impulsu, na jego drodze nie powstaje wiatr ani zawirowanie powietrza.

Zaproponowany przez autorów model teoretyczny wiąże obserwowany „impuls grawitacyjny” z możliwością modyfikacji lokalnego pola grawitacyjnego podczas oddziaływania fluktuacji energii próżni z makroskopową funkcją falową nadprzewodnika (dokładniej gęstością kwantowego kondensatu Bosego-Einsteina (BEC)) i opiera się na teorii grawitacji kwantowej. Nietypowe warunki występują, gdy przepływa duży prąd.


Źródła:

https://victorpetrov.ru/impulsnyj-generator-gravitacii-evgeniya-podkletnova.html

from oryginal paper https://arxiv.org/pdf/physics/0108005

https://youtu.be/AgyAFElQZcU?si=A07U76E178DfcVrS